Czy jestem w stanie oddać Jezusowi wszystko?
Uroczystą procesją z Palmami wkroczyliśmy do tej pięknej i historycznej archikatedry oliwskiej, jak kiedyś Jezus do świętego miasta Jeruzalem, aby rozpocząć przeżywanie wielkich wydarzeń paschalnych. Najważniejsze z nich to Msza święta Krzyżma, w Wielki Czwartek, podczas której zostają poświęcone święte oleje do sakramentalnych namaszczeń. Wieczorem zaś tego samego dnia będziemy przeżywać Wieczerzę Pańską, tzn. ustanowienie Eucharystii, nowego Przymierza miedzy Bogiem a swoim ludem, oraz kapłaństwa do jej odnawiania. Następne dni to haniebny proces nad Jezusem, droga krzyżowa, Jego ukrzyżowanie na Golgocie i złożenie do grobu. Po czym nastanie wielka cisza, czas zadumy nad śmiercią Jezusa, Syna Bożego, ale również nad sensem ludzkiego życia, która poprowadzi nas ku Wigilii Paschalnej i zmartwychwstaniu Pana.
Wielki Tydzień przez swoje wielkie wydarzenia mówi nam o niepojętym miłosierdziu Boga, w którym dokonało się odkupienie człowieka z grzechu i jego zjednoczenie już na zawsze z Bogiem. W tych dniach stajemy wobec tej prawdy i stawiamy sobie pytania jak ją przeżyć, aby stała się niepowtarzalnym źródłem ożywienia naszej wiary i zbliżenia się do Boga.
Wsłuchując się dzisiaj w Pasję Pana naszego Jezusa Chrystusa wg. św. Marka odnajdujemy mnóstwo ważnych zdarzeń, gestów, symboli, postaw, zachowań, słów i czynów, wobec których nie można przejść obojętnie. One formują naszą postawę chrześcijańską. Każdy z nich niesie w sobie bogactwo treści, które nas dotykają i budują, umacniają czy też interpelują. Pozwólmy więc, aby przez nie mówił do nas sam Jezus i nas przygotował nas do przeżycia swojej pasji i swojego zmartwychwstania.
Z dzisiejszej Pasji szczególnie mocno do mnie przemówiło zdarzenie opisane już na samym jej początku. Usłyszeliśmy, że kiedy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego i siedział wraz z innymi za stołem, podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego, bardzo drogiego, olejku nardowego. Rozbiła flakonik a następnie olejkiem tym namaściła głowę Jezusowi.
W pierwszej chwili gest uczyniony przez te kobietę, mógł się wydawać co najmniej niestosowny. Faktycznie Ewangelista odnotowuje reakcję współbiesiadników: niektórzy z nich „przeciw niej szemrali”, inni „byli oburzeni” i robili jej wyrzuty, jeszcze inni byli zdegustowani „marnotrawstwem olejku, który przecież można było sprzedać drożej niż za 300 srebrników a pieniądze rozdać ubogim”.
Niekiedy nazbyt łatwo ulegamy emocjom, oburzamy się i gorszymy, wypowiadamy cały szereg ocen, osądów, manifestujemy oburzenie, wobec gestów, których znaczenia nie rozumiemy. W przypadku tej kobiety, mamy do czynienia z gestem o wyjątkowym znaczeniu. Niestety, świadkowie motywowani uprzedzeniami do Jezusa i do kobiety, nie byli w stanie przedrzeć się gąszcz własnych ograniczeń, uwikłań i czysto ludzkich spekulacji, aby dotrzeć do sedna tego gestu i zrozumieć jego głębie i wymowę. A jest on wyjątkowy, bo pozwala nam zrozumieć całą Pasję Jezusa Chrystusa i poznać kim On jest naprawdę.
Jak zatem rozumieć gest namaszczenia olejkiem, jakiego dokonała kobieta w Betanii.
Nie jest nam dane poznać kim była owa kobieta. Wiemy tylko, że przyszła do Jezusa z bardzo drogim olejkiem nardowym. Ewangelista odnotowuje, że kosztował około 300 denarów, czyli równowartość całorocznego zarobku. To rzeczywiście bardzo duża suma pieniędzy. Kobieta, decydując się na wydanie tak wielkiej sumy, musiała z pewnością żywić w sercu wielką wdzięczność do Jezusa. Być może ona, albo ktoś z jej bliski doznał od Jezusa jakiejś szczególnej pomocy, łaski, uzdrowienia, uwolnienia czy wybawienia od zła. Mogła więc żywić w sobie pragnienie odwdzięczenia się, oddając Jezusowi to co miała najlepszego i najdroższego. Symptomatyczne jest jednak to, że nie zatrzymuje dla siebie nawet alabastrowego flakoniku, który również miał pewną wartość. Nie otwiera go, lecz po prostu rozbija. Z daru ofiarowanego Jezusowi nic więc nie chce zatrzymywać dla siebie.
Czy doświadczenie nawet największego dobra jest wystarczającym motywem do tak nieprawdopodobnego daru? A gdyby nawet, to dlaczego go nie wręczyła Jezusowi, lecz rozbiła i namaściła Mu nim głowę? Ten gest świadczy o czymś daleko większym, niż tylko zwykłe odwdzięczenie się za doznane dobro. To co uczyniła ta kobieta, jest prawdziwym darem miłości, który widzi w Jezusie kogoś wyjątkowego. Jako córka Narodu Wybranego znała Pisma i przepowiednie proroków, a widząc wielkie znaki i czyny Jezusa, których żaden zwykły człowiek czynić nie może, widziała w Nim zapowiadanego Wysłańca Bożego - Mesjasza, Króla i Arcykapłana.
Czy zatem uznając w Jezusie oczekiwanego Mesjasza, mogła Mu poskąpić najcenniejszego daru? Jezus jest Mesjaszem. Został posłany przez Boga, aby cała ludzkość odkupić z grzechu pierworodnego, pojednać z Bogiem i poprowadzić ku zbawieniu. Przez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie wszyscy stajemy się uczestnikami tego daru. Jest to największy i najcenniejszy dar Boga dla każdego człowieka. On daje nam perspektywę życia wiecznego, ku któremu wszyscy zmierzamy. Kobieta z Betanii, w przeciwieństwie do biesiadników w domu Szymona Trędowatego, zrozumiała kim jest naprawdę Jezus. Swym pięknym i wymownym gestem ogłosiła, że Jezus jest Mesjaszem, a jako Mesjasz jest wart wszystkiego, że warto na Niego „wylać” całe swoje życie, że warto Mu powierzyć wszystko (por. Mary Healy).
Profetyczny gestu kobiety docenia sam Jezus, który stając w jej obronie, mówi: „Spełniła dobry uczynek”, który będzie opowiadany wszędzie tam po całym świecie, gdzie będzie głoszona Ewangelia. To znaczy, że okazała Mu cześć i oddanie. Tym samym daje do zrozumienia, że już niedługo odejdzie z tego świata a to namaszczenie będzie jego namaszczeniem pogrzebowym.
Czy mogła uczynić wymowniejszy gest? Oddając Jezusowi swoją najcenniejszą rzecz, staje się wzorem postawy każdego chrześcijanina. My wpatrujemy się w ten gest, a ona nas pyta czy przypadkiem nie oddajemy Jezusowi zamiast rzeczy najcenniejszych, tylko to, co nam zbywa, resztki czasu, jakieś postanowienia czy wyrzeczenia, chwile rozproszonej modlitwy, małe uczynki, przelotne gesty miłości... Gdybyśmy tak czynili, to dawalibyśmy sobie i innym do zrozumienia, że dawanie Jezusowi więcej, jest marnotrawstwem. Takiej postawy nie można pogodzić z tym, co Jezus uczynił dla nas na Golgocie. To w perspektywie właśnie Golgoty Jezus wypowiedział te ważne słowa: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi!” (J 15,13).
Dalej, kobieta z Betanii przez swój gest namaszczenia wyznała, że Jezus jest Królem. Tę prawdę potwierdzi później sam Jezus w rozmowie z Piłatem, dodając, że Jego królestwo nie jest z tego świata. „Uznać Jezusa za Króla – mówił w jednej z homilii papież Benedykt XVI – oznacza zaakceptować Go jako Tego, który wskazuje nam drogę, któremu ufamy i za którym idziemy, oznacza to dzień po dniu przyjmować Jego słowo jako kryterium obowiązujące w naszym życiu. Oznacza to widzieć w Nim autorytet, któremu się podporządkowujemy. Podporządkowujemy się Mu, ponieważ Jego władza jest władzą prawdy. Jezus Król nie z tego świata buduje swoje królestwo w sercach ludzi tego świata, aby przez to budować nowy świat, w którym panuje pokój radość, nadzieja, a przede wszystkim miłość. A jak należy rozumieć miłość, poucza nas św. Paweł w Liście do Koryntian: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1 Kor 13, 4-7).
W świetle tej prawdy trzeba sobie w tych dniach postawić pytanie jaka jest moja miłość? Nie ma innej miłości, jak ta Jezusowa, którą tak dobrze zdefiniował św. Paweł. Jest bardzo ważne, abyśmy zrozumieli tę miłość w perspektywie toczących się w naszym kraju niezrozumiałych dyskusji, szerzącej się nienawiści, przemocy, bezkarnego oskarżania, nastawania na świętość i nietykalność ludzkiego życia. Prawdziwa miłość nigdy nie zabija, lecz stwarza perspektywy życia i rozwoju nawet w tych momentach i sytuacjach gdy wydaje się że nie ma nadziei.
Wreszcie, kobieta z Betanii uznaje w Jezusie prawdziwego Arcykapłana, który składa z siebie ofiarę na ołtarzu krzyża. Pamiątką tej ofiary jest Eucharystia, w której On jednoczy się z nami, aby wraz z nami tworzyć nowy lud Boży, święty, który żyje w świetle Jego zmartwychwstania i postępuje godnie w mocy zmartwychwstania. Wszyscy jesteśmy ludem zmartwychwstałego Pana, powołanym do świętości i do bycia w jedności. „Oznacza - to mówił wspomniany już papież Benedykt XVI – podstawową decyzję, by przestać uważać zysk i zarobek, karierę i sukces za ostateczny cel życia, a za autentyczne kryteria uznać prawdę i miłość. Jest to wybór między życiem tylko dla siebie a oddaniem siebie – dla większej sprawy”. Dodaje jeszcze papież, „pod Jego wpływem ludzie rezygnują z wygodnego życia i poświęcają się całkowicie służbie cierpiącym; widzimy jak dodaje ludziom odwagi, by przeciwstawiali się przemocy i kłamstwu, robiąc w świecie miejsce dla prawdy; jak nakłania, w ukryciu mężczyzn i kobiety, aby czynili dobro innym, aby wprowadzali pojednanie tam, gdzie była tylko nienawiść; pokój, gdzie panowała wrogość”
Oto prawdziwy sens gestu namaszczenia Jezusa uczynionego w Betanii. Uczmy się tego gestu, abyśmy mogli nieustannie sami stawali się lepsi i zmieniać ten świat na lepszy, bardziej sprawiedliwy i bardziej Boży. Amen.