„A z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!». I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa” (Mk 9,7-8).
Szanowni Bracia w Kościelnej Służbie Mężczyzn Semper Fidelis,
Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia!
Zacytowane przed chwilą słowa pochodzą z dzisiejszej Ewangelii o przemienieniu Pańskim. Ta Ewangelia odsłania przed nami rąbek tajemnicy życia po śmierci, życia w wieczności. Przemieniony Jezus, w towarzystwie Mojżesza i Eliasza, którego oblicze jaśnieje Bożym światłem, ukazuje rzeczywistość chwały Bożej, ku której wszyscy zmierzamy. Piotr, Jakub i Jan dają o niej świadectwo, abyśmy i my wierzyli.
Z tą prawdą mierzymy się każdego dnia. Któż z nas nie stawiał sobie pytania jak będzie wyglądać życie wieczne. Jak będzie wyglądało moje spotkanie z Bogiem, Jezusem Chrystusem, Maryją, świętymi czy bliskimi osobami?
Wiemy, że perspektywę życia wiecznego otwiera przed nami wiara. Wiemy też, że ta wiara jest jak skarb w naczyniach glinianych. Dlatego trzeba się o nią troszczyć, rozwijać ją w sobie, nieustannie umacniać, aby nas prowadziła ku życiu wiecznemu.
Wyjątkowe świadectwo tej wiary daje nam Abraham w dzisiejszym pierwszym czytaniu, gdy nie zawahał się złożyć Bogu w ofierze nawet swojego syna. Izaak był synem, na którego Abraham czekał całe życie. Był synem upragnionym i obiecanym przez Boga. Bóg wielokrotnie obiecywał mu, że jego „potomstwo będzie liczne jak gwiazdy na niebie i jak piasek nad brzegiem morza”. On tymczasem posuwał się w starości i nie widział realizacji tej obietnicy. Na dodatek, Bóg, który dał mu oczekiwanego syna, teraz żądał, aby go złożył w ofierze!
Doświadczenie Abrahama jest poniekąd bliskie każdemu z nas. My również nieustannie mierzymy się z wiarą. Mierzymy się z wiarą, gdy z trudem przychodzi nam modlić się, wyznawać grzechy w konfesjonale, uczestniczyć w niedzielnej Eucharystii. Mierzymy się z wiarą, gdy w życiu niemal wszystko układa nam się na przekór. Mierzymy się z wiarą, gdy umierają nam najbliższe osoby, gdy dotyka nas cierpienie, bolesne doświadczenia. To wtedy właśnie rodzą się w sercu pytania: czy Bóg nie widzi co się dzieje w moim życiu? Czemu Bóg dopuszcza na mnie całe to cierpienie?
Nie jest nam dane wiedzieć co wówczas czuł Abraham, ale wiemy, że się nie sprzeciwił Bogu. Nie protestował, nie próbował targować się z Bogiem, tylko wziął swojego syna i poszedł na górę ofiarowania… Ostatecznie Bóg oszczędził mu syna, a przez Anioła rzekł mu: „Teraz poznałem, z boisz się Boga, bo nie odmówiłeś mi nawet twojego jedynego syna”.
Bóg potrzebował postawy Abrahama, aby przez nią wyrazić siebie samego. Abraham jest ludzkim obrazem Boga. W przeciwieństwie jednak do Abrahama, Bóg nie oszczędził swojego syna, lecz złożył Go w ofierze na krzyżu. Przez tę ofiarę Jezus wykupił nas z niewoli grzechu, pojednał z Bogiem Ojcem i otworzył nam bramy zbawienia. Można więc powiedzieć, że wszyscy, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa, stają się również synami Abrahama. W ten sposób realizuje się obietnica dana Abrahamowi, realizuje się przez wieki po dzień dzisiejszy i tak będzie aż do skończenia świata. Jesteśmy wszyscy pokoleniem Abraham, które od niego uczy się wiary i ufności Bogu.
Liturgia Wielkiego Postu nieustannie zachęca nas do budowania w sobie takiej właśnie wiary, opartej na całkowitym i bezwzględnym zaufaniu Bogu. Wybrzmiewa to również w dzisiejszej Ewangelii, gdy Jezus bierze ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i wchodzi na Górę Przemienienia. Góra Tabor jest symbolem bliskości Boga. Tam Bóg daje odpowiedź wątpliwości i pytania w wierze. Trzeba jednak wsłuchać się w głos Boga, nauczyć się go odczytywać i rozumieć to co do mnie mówi. Bóg upewnia mnie, że wszystko wie, wszystko widzi, nad wszystkim czuwa. A jeśli dopuszcza na mnie trudności i cierpienia, to dlatego iż wie, że one mnie oczyszczają i umacniają, że one otwierają przede mną właśnie drogę przemiany.
Nie dalej jak dwa dni temu na pogrzebie wybrzmiało wymowne świadectwo. Zmarły całe życie zmagał się z Bogiem i ze swoją wiarą. Nie był ateuszem, ale się nie naprzykrzał Bogu. Odrobine się modlił i z Bogiem się mocował i dyskutował. I tak przez całe życie. Bronił się przed śmiercią i z sobie wiadomych racji, wzbraniał się przed przyjęciem sakramentu namaszczenia nawet w ciężkiej chorobie i nieuchronnie zbliżającej się śmierci. Mimo gorącej modlitwy rodziny i przyjaciół trwał w swoim uporze. I nagle zatrzymało się jego serce. Wezwano lekarza, który podjął próbę reanimacji. I wrócił zmarły do życia jeszcze na trzy dni. Ale co ciekawe wrócił zupełnie odmieniony. Tym razem bez ociągania wyspowiadał się, przyjął namaszczenie chorych i wiatyk. Pożegnał się z wszystkimi i z pełnym pokojem w sercu odszedł na wieczność.
Ta chwilowa śmierć była dla niego wejściem na Górę Przemienienia, gdzie przez chwilę doświadczył bliskości Chrystusa w lśniąco białych szatach, z obliczem promieniującym światłem. Poznał, że wieczność to nie coś wyimaginowanego, lecz to rzeczywistość konkretna, rzeczywistość piękną, do której tęskni ludzkie serce.
To doświadczenie zmarłego rzuca również światło na słowa Piotra, który porwany wyjątkowym pięknem przemienienia Jezusa, chce je zatrzymać dłużej, dlatego mówi: „Panie, uczyńmy tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesz i jeden dla Eliasza.” Na to piotrowe pragnienie, Bóg odpowiada z obłoku: „Ten jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!” W ten sposób chce zapewnić, że jeśli pozostaniemy z Chrystusem, przemienienie będzie się dokonywać nieustannie w moim sercu. Przypominał o tym wielokrotnie sam Jezus, gdy do słuchaczy mówił, że jest „krzewem winny a my latoroślami”, innym razem, że jest „drogą, prawdą i życiem”, jeszcze innym, że „światłością świata”, by wreszcie na koniec powiedzieć: „Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony…” (J 10,10). „By osiągnąć życie wieczne – przypominał kiedyś papież Benedykt XVI – trzeba słuchać Jezusa, iść z Nim droga krzyżową, tak jak On mając w sercu nadzieję zmartwychwstania”. „Jezus jest jedynym głosem – mówił dalej papież –którego należy słuchać, jedynym, za którym należy pójść, jest Tym, który zmierzając do Jerozolimy, odda życia i pewnego dnia ‘przekształci’ nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała” (Fil 3,21).
Jezus jest dla nas drogą zbawienia. Nie należy więc słuchać fałszywych proroków, którzy podszywają się pod Niego, chcą Go poprawiać, na swój sposób interpretować i tłumaczyć, że w dzisiejszych czasach nauczałby inaczej. Znamy takich proroków. Jezus jest jeden i niezmienny przez wieku, a prawda którą głosi – jak sam podkreślał - nie pochodzi od człowieka lecz od Boga.
On jest więc naszą nadzieją i wiarą. On jest naszą mocą, o której św. Paweł, w drugim czytaniu, słusznie przypomina Rzymianom, mówiąc: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?”
Przemienienie to chwila mocnego doświadczenia, „którą Bóg niekiedy obdarza, zwłaszcza przed trudnymi chwilami – wyznaje cytowany wcześniej papież Benedykt XVI - Nikomu jednak nie jest dane żyć ‘na górze Tabor’, dopóki jesteśmy na ziemi. Życie ludzkie jest bowiem drogą wiary i jako takie częściej toczy się w półcieniu niż w pełnym świetle, nie brak w nim chwil ciemnych, a także gęstego mroku.” Ale to właśnie te chwile z przemienionym Jezusem są najcenniejszym skarbem, przekazanym nam, a przez nas światu. Poraniony grzechem i zgubnymi ideologiami świat potrzebuje tego skarbu, aby się całkowicie nie pogubić, lecz móc odnawiać. Jezus przecież oddał na krzyżu swoje życie, aby nie tylko nas, ale cały świat zbawić. Dlatego potrzebuje każdego z nas, aby dotrzeć do tego świata. A będzie to możliwe jeśli pozostaniemy wierni Jezusowi. On potrzebuje naszej mocnej i żywej wiary, która nie cofnie się przed żadnym wyzwaniem, nawet jeśli ono pozostaje nam niezrozumiałe!
Z dzisiejszej uroczystości wychodzimy przeświadczeni, że człowiek wiary, to człowiek semper fidelis! Być wierzącym to znaczy być semper fidelis, w wierze odnajdywać sens swojego życia i działania.
Drodzy Bracia Semper Fidelis! Bądźcie zawsze ludźmi wiary. W tej wierze zawierzajcie wszystko Bogu, ufni, że on Was nie opuści! A gdy dotykają Was trudne doświadczenia, niech Wam zawsze towarzyszy przekonanie św. Pawła: „wbrew nadziei, uwierzyłem nadziej”. Niech ten XXXVII rok waszego istnienia będzie mocno pod znakiem wiary i nadziei. Amen.