Trudności wskazują drogę ku Bogu
„Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwała wobec wszystkich narodów” (Iz 61, 11)
Drodzy Bracia w Kapłaństwie,
Przedstawiciele Władz Państwowych i Samorządowych,
Szanowny Panie Przewodniczący NSZZ Solidarność,
Stoczniowcy, Przedstawiciele Wojska i Służb Mundurowych, Harcerze, Poczty Sztandarowe,
Siostry Zakonne i osoby konsekrowane,
Siostry i Bracia!
Co miał na myśli natchniony prorok Izajasz kiedy wypowiadał przypomniane przed chwilą słowa? Czasy, w których żył prorok były trudne, naznaczone niewolą asyryjską w którą popadł Naród Wybrany. Ten tragiczny los niewoli był konsekwencją jego odwrócenia się od Boga, aby pójść własnymi drogami. Naród bez Boga jest jak owczarnia bez pasterza, rozproszona, pogubiona i zagubiona. Staje się społeczeństwem łatwym do manipulacji, wykorzystania i zniewolenia. Tak było z Narodem Wybranym, który sam zgotował sobie ciężkie doświadczenie. To doświadczenie sprawiło dopiero, że uświadomił sobie swoje błędy i zrozumiał, że bez Boga nic nie zdziała. Upokorzył się więc i podniósł wołanie do Boga prosząc o wybaczenie i przywrócenie wolności.
Bóg nigdy nie jest głuchy na wołanie człowieka. Wysłuchał więc wołania swojego ludu i posłał proroka Izajasza z Dobrą Nowiną. „Ducha Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił i posłał. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenia jeńcom i więźniom swobodę, abym obwieszczał rok łaski Pańskiej” – brzmiała zapowiedź proroka niosąca nadzieję. W zamian Bóg żąda nawrócenia i przemiany życia. Prorok więc dodaje: „Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwała wobec wszystkich narodów.”
Te pełne Bożej mocy słowa stały się dla Narodku wybranego nowym światłem, tchnieniem nadziei i zapowiedzią powrotu do wolności i do normalności.
W tym samym duchu również św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu liturgicznym poucza Tesaloniczan, aby nigdy nie tracili nadziei nawet w chwilach najbardziej trudnych, bo wszystko jest w mocy Bożej. Dlatego mówi im: „zawsze się módlcie”, „w każdym położeniu dziękujcie”, „ducha nie gaście”, „proroctwa nie lekceważcie”.
Ta sama myśl powraca w Ewangelii. Wszystko cokolwiek się dzieje w życiu narodu, społeczeństwa, czy poszczególnych ludzi, jest wiadome Bogu – przypomina Ewangelista Jan. Bóg nie pozostawia nas w naszych zmaganiach, lecz posyła swoich proroków, aby byli znakiem Jego obecności i nadziei. W Ewangelii tym prorokiem jest Jan Chrzciciel, posłaniec Boży, który mówi w imieniu Boga i przekazuje Jego przesłanie o potrzebie pokory i nawrócenia.
W świetle tej biblijnej prawdy stają przed nami wydarzenia grudniowe z roku 1970, które dzisiaj upamiętniamy.
To co działo się w tamtych pamiętnych dniach, jest swego rodzaju syntezą czasów komunizmu powojennego ćwierćwiecza. Ówczesna władza komunistyczna nie była wytworem polskiej myśli politycznej, lecz systemem narzuconym przez obce mocarstwo. Wielu z nas, obecnych na tej Mszy św. doświadczało jak ta obca nam władza stale i systematycznie odbierała wolność i swobodę przez ograniczanie i kontrolę mediów, prasy, i przepływu informacji. Pozbawiała poczucia tożsamości opartej na tradycji, historii i na religijności. Obdzierała z godności poprzez stałe zubażanie społeczeństwa, rodzin i osób indywidualnych, pozbawiając ich podstawowych do życia środków, wprowadzając podwyżki cen, prowadząc destrukcyjną politykę gospodarczą. Ta obca władza łamała powszechne prawo do wolności sumienia i wyznania. Zmuszała do wyrzekania się osobistych przekonań, wiary i praktyk religijnych, do uczestnictwa w formach indoktrynacji i agitacji politycznej ukierunkowanej na otwartą walkę z Kościołem tak, aby doprowadzić do całkowitej laicyzacji społeczeństwa. Emblematycznym wyrazem tamtych czasów jest wyrok sądu wojskowego, który - jak podaje dziennik „Rzeczpospolita” z początku lat pięćdziesiątych – skazał pewnego żołnierza na 3 lata więzienia za to, że w okresie służby wojskowej prezentował innym żołnierzom swoje poglądy religijne i „udzielał im odpowiedzi na pytania dotyczące wyznania rzymskokatolickiego”.
Państwo miało funkcjonować jako dysponent wszystkiego bez możliwości jakiejkolwiek innej alternatywy. Taki model był prawdziwym gwałtem zadanym polskości, prawom narodu do kultywowania swoich wartości i własnej tożsamości opartej na wielowiekowej symbiozie z wiarą.
Wobec tej nieakceptowalnej sytuacji, społeczność polska nie pozostawała bierna, lecz podejmowała wysiłek zrzucenia z siebie jarzma „niewoli”, podnosząc, jak w przypadku Narodu Wybranego, wołanie do Boga o nadzieję i wsparcie. Naród się modlił i prosił Boga o wolność. Jasna Góra stała się duchowym centrum Polski, do której rzesze zarówno młodych jak i starszych pielgrzymowało, aby szukać umocnienia u Matko Bożej Częstochowskiej, Królowej Korony Polskiej.
Bóg nie opuszcza tego, kto się doń ucieka. Posyłał więc swoich proroków. Prorokiem Izajaszem dla Polski byli wówczas kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, kard. Karol Wojtyła, kapłani jak choćby ksiądz Hilary Jastak, Henryk Jankowski, Stanisław Bogdanowicz, Franciszek Żur, Władysław Ciastoń, a także ludzie świeccy, którzy nie ugięli się przed władzą, ale mocni wiarą i katolicką tradycją, stanęli w obronie wolności, poszanowania godności ludzkiej i pokrzywdzonych przez system.
To właśnie dlatego, w sobotę 12 grudnia 1970 roku, na krótko przed Bożym Narodzeniem, kiedy to pierwszy sekretarz partii, Władysław Gomułka, w przemienieniu telewizyjnym przedstawił długą listę podwyżek, „w ludziach coś pękło - wspomina jeden z uczestników protestów w grudniu 1970 roku -, otwarcie i odważnie przedstawiali swoje zdanie, krytykując system komunistyczny w Polsce”. „Podwyżki cen żywności /…/ dla przeciętnej robotniczej rodziny był to duży cios wymierzony w stabilność nie tylko codziennej egzystencji, ale także w nadzieję na lepszą przyszłość” (Waldemar Malinowski, Solidarność i niepodległość s. 106).
W efekcie owego „pęknięcia”, ludzie zaczęli protestować najpierw w Stoczni im. Lenina w Gdańsku, potem w Gdyni, a następnie w wielu innych miastach jak choćby w Elblągu, Szczecinie, Słupsku, Radomiu. Przeciwko strajkującym użyto broni palnej, nawet najcięższego kalibru. Oficjalnie podawano, że w Gdańsku i Gdyni zginęło 45 osób a 1165 zostało rannych. Ale ile ich było naprawdę, może jeszcze historia pokaże.
Strajkujący domagali się cofnięcia podwyżki cen, poprawy sytuacji materialnej społeczeństwa, wprowadzenia niezależnych związków zawodowych, ale też zwiększenia poczucia bezpieczeństwa osobistego i publicznego, zapewnienia wolności słowa, niezależności prasy, wolności religijnej oraz wielu innych spraw.
Po zakończeniu strajków, władze komunistyczne robiły wszystko, aby wydarzenia z Grudnia 1970 wyciszyć, zatuszować czy nawet przerodzić w legendę. Tuszowano karty zgonów osób zastrzelonych, zmieniano daty śmierci ofiar, ukrywano ich groby, a pokrzywdzonych próbowano skorumpować zapomogą finansową lub szczególną „opieką” ze strony władz.
Choć wydarzenia Grudniowe zakończyły się obietnicami ze strony władzy, których wiele nie zostało zrealizowanych, w świadomości zwłaszcza klas robotniczych ale nie tylko, zrodziło się przeświadczenie, że o własny los trzeba walczyć, wartości w które się wierzy trzeba bronić, a godność osobistą trzeba wykuwać każdego dnia. Nadto, zrodziła się świadomość, że tylko wspólnymi siłami, tylko razem, można się przeciwstawić krzywdzącym i partyjnym interesom władzy.
Ta świadomość zaowocuje kilka lat później, a dokładnie pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy sytuacja społeczna znów stanie się bardzo trudna. Ruch opozycyjny, który narodził się w Grudniu 1970 roku, umocniony słowami św. Jana Pawła II w czerwcu 1979 r., zaowocuje ruchem „Solidarności”, który skupi w swoich szeregach 10 mil. Polaków, i w dalszej kolejności doprowadzi do głębokich przemian społecznych i do demokratycznych wyborów.
Z perspektywy czasu staje się jeszcze bardziej jasne i widoczne, że pamięć tamtych wydarzeń nie byłaby tak żywa po dzień dzisiejszy, gdyby u podstaw strajkujących nie było przywiązania ludu do patriotyzmu, do wiary, do wolności i do pragnienia budowania przyszłości na fundamencie sprawiedliwości. Czy tych wartości już nie trzeba bronić? Wręcz przeciwnie, tych wartości trzeba bronić, bo wciąż pozostają dla niektórych jak sól w oku i dlatego mocno się trudzą, aby je wyrugować z życia i ze świadomości. Wciąż pojawiają się ci, którzy chcą wyeliminować wiarę z życia indywidualnego i społecznego, dla których Kościół jest złem. Wciąż pojawia się ktoś, kto propaguje aborcję, eutanazję, czy in vitro jako rozwiązanie problemów ludzkich. W tym ostatnim przypadku doprowadza się do poczęcia dziesiątek żyć ludzkich, aby następnie wybrać tylko jedno. A co z resztą? Czy to jest moralne gdy wybiera się jedno a unicestwia pozostałe?
Jeśli utracimy wartości, nasze życie straci sens. Stanie się jak zwietrzała sól, która na nic się już nie przyda jedynie na wyrzucenie i na podeptanie – przypomina wciąż Ewangelista.
Mając to na uwadze, Wielki Prymas Tysiąclecia, dziś błogosławiony kard. Stefan Wyszyński, prorok czasów komunizmu, przestrzegał:
„Nie wolno tworzyć ‘dziejów bez dziejów’; nie wolno zapominać o tysiącleciu naszej ojczystej i chrześcijańskiej drogi; nie wolno sprowadzać narodu na poziom ‘zaczyniania od początku’, jak gdyby tu, w Polsce, dotąd nic wartościowego się nie działo; nie wolno milczeć, gdy na ostatni plan w wychowaniu młodego pokolenia spycha się kulturę rodzimą, jej literaturę i sztukę, jej wypróbowaną moralność chrześcijańską oraz związek Polski z Kościołem rzymskim i z przyniesionymi do Polski wartościami Ewangelii, Krzyża i mocy nadprzyrodzonych. Nasza godność narodowa wymaga, byśmy oparli się tej zarozumiałości, z jaką lekceważone jest wszystko, co polskie, na rzecz tak nam obcego importu” (kard. St. Wyszyński, jedna jest Polska, Warszawa 2000).
Dzisiejsze czytania starają się tę świadomość podbudować i ożywić, mówiąc, że jeśli nasze życie pozostanie w łączności z Bogiem, wówczas przyniesie wiele dobra indywidualnego i społecznego. Jeśli natomiast oderwiemy nasze życie od Boga, szybko staniemy wobec wielkich trudności z którymi nie będziemy w stanie sobie poradzić. Pan Bóg pozostawia nam wybór! Amen.