Panie, przymnóż nam wiary!
„Apostołowie prosili Pana: «Przymnóż nam wiary!»
Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy,
powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!»,
a byłaby wam posłuszna” (Łk 17, 5-6).
Czcigodny Księże Proboszczu Andrzeju, wraz z obecnymi tu Kapłanami,
Siostry Zakonne, Osoby Konsekrowane,
Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia,
Czciciele św. Teresy od Dzieciatka Jezus!
1. Czy naprawdę wierzę ?
Zacytowane przed chwilą słowa z Ewangelii św. Łukasza są istotnym wprowadzeniem w dzisiejszą uroczystość odpustowa na wspomnienie św. Teresy od Dzieciatka Jezus.
Jezus daje różne nauki i wskazania zarówno swoim uczniom jak i licznym słuchaczom, którzy spragnieni Słowa Bożego idą za Nim. Mówi im o potrzebie otwarcia się na Słowo Boże i o potrzebie przyjęcia go, aby mogło stać się zaczynem nowego życia.
Słysząc te słowa, uczniowie zdają sobie sprawę, że ich otwarcie na Słowo Boże nie jest wystarczające, że pozostawia wciąż do życzenia. Nie próbują tego ukrywać. Dlatego proszą Jezusa: „Przymnóż nam wiary!” Bardzo szlachetne i uczciwe podejście do słabości swojej wiary. Wiedzą, że ich wiara jest słaba i dlatego uczciwe mówią: chcemy wierzyć, chcemy by nasza wiara była mocna, dlatego prosimy Cię „przymnóż nam wiary.”
Prośba uczniów o przymnożenie wiary jest prośbą, która wyrywa się z serca każdego z nas. Z osobistego doświadczenia każdy z nas doskonale wie, że ta jego wiara przeżywa mniejsze lub większe trudności i kryzysy. Wydaje się nam, że nic się nie zmienia w naszym życiu. Popełniamy wciąż te same grzechy, powracają wciąż te same problemy, nierzadko wszystko jest takie niemrawe w tym moim życiu, ciężko mi się modlić, nie czuje bliskości Pana Boga, nie rozumiemy tego co do nas mówi Bóg. Rodzą się więc wątpliwości czy naprawdę wierzę. Chcemy wierzyć! Po to chodzimy do kościoła, uczestniczymy w sakramentach, się modlimy. Temu też służą misje, które kończycie dokładnie dzisiaj.
Nie bójmy się za przykładem uczniów prosić o przymnożenie wiary. Niech ono wypływa z serca, które pragnie być blisko Boga.
2. Uwierzyć znaczy spotkać Jezusa
Aby ta prośba nie pozostała bez oczekiwanej odpowiedzi, może warto sobie najpierw uświadomić czym jest wiara!
W książce zatytułowanej „Łzy Jezusa” Sługa Boży, abp Fulton Sheen, napisał: „wiara nie jest, jak myśli wielu, emocjonalnym zaufaniem; nie jest przekonaniem, że coś się wydarzy; nie jest nawet wolą, aby wierzyć wbrew trudnościom. Wiara jest przyjęciem prawdy o autorytecie objawiającego się Boga”.
W tej swoistej, ale jakże trafnej definicji wiary, autor podkreśla dwie ważne rzeczy, mianowicie, że Bóg się objawia i że Bóg jest autorytetem w który trzeba uwierzyć.
Dzisiaj wielu neguje tę prawdę. Neguje, że Bóg istnieje i że Bóg może być źródłem prawdy. Tym, którzy ją negują, Autor natchniony odpowiada w Psalmie 53. Na wiele wieków przed narodzeniem Jezusa, napisał: „Mówi głupi w swoim sercu: «Nie ma Boga» /.../ Bóg spogląda z nieba na synów ludzkich, badając, czy jest wśród nich rozumny, który by szukał Boga” (Ps 53,2.4).
To, że Boga nie widzimy, nie znaczy że Go nie ma. Nie można twierdzić, że słonce nie istnieje gdy go nie widzimy bo jest zakryte chmurami, albo że gór nie ma będąc w Zakopanem, gdy są spowite gęstą mgłą. Bóg jest i spogląda na nas z nieba, ufając, że będziemy rozumni, by Go szukać. Istnienie Boga jest prawdą oczywistą, do odkrycia której potrzeba wiary. Potrzebujemy wiary, aby Go zobaczyć w nas samych i w otaczającym nas świecie. On jest i się objawia.
Może trzeba zastanowić się jak się Bóg objawia? Na różne sposoby. W Starym Testamencie objawiał się przez Patriarchów i Proroków, którzy mówili w Jego imieniu i z Jego polecenia. W sposób najpełniejszy objawiał się w Jezusie Chrystusie i dalej objawia się w Jego słowie, a więc w Ewangelii. Wiara pozwala nam Go spotkać, rozpoznać, pozwala nam zrozumieć, że przyszedł do nas w Jezusie Chrystusie. Stąd, jak mówi Katechizm: wiara jest „osobowym przylgnięciem czołówka do Boga” (KKK 150).
Jeśli więc chcemy zobaczyć jak wygląda nasza wiara, musimy sobie postawić pytanie: kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Jeśli stwierdzam, że moja wiara jest słaba, to znaczy, że mało w moim życiu spotkania z Jezusem. Jeśli chcę ją umocnić, to muszę się zbliżyć do Jezusa, poznać Go, wsłuchać się w Jego Słowo, przyjąć Jezusa do swojego życia, bo On jest „drogą, prawdą i życiem”.
Każdy człowiek, bez wyjątku, niezależnie czy jest wierzący czy niewierzący potrzebuje Jezusa Chrystusa, który jest „drogą, prawdą i życiem”. Bez przyjęcia Go nie możemy realizować swojego życia, gdyż pozbawiamy się nadziei i perspektywy wiecznego zbawienia. Bez wiary życie ludzkie jest wegetacją prowadzącą do nikąd.
Nawiązując to tej prawdy papież Franciszek w encyklice Lumen Fidei piesze, że człowiek „potrzebuje prawdy [o Bogu], ponieważ bez niej nie ma oparcia, nie idzie naprzód. Wiara bez prawdy nie zbawia, nie daje pewności naszym krokom. Pozostaje piękną baśnią, projekcją naszych pragnień szczęścia, czymś, co nas zadowala jedynie w takiej mierze, w jakiej chcemy ulegać iluzji. Albo sprowadza się do pięknego uczucia, które daje pociechę i zagrzewa, ale uzależnione jest od zmienności naszego ducha, zmienności czasów, niezdolne podtrzymywać na stałej drodze w życiu.... Natomiast ze względu na swoją wewnętrzną więź z prawdą wiara może dać nowe światło..., ponieważ jej spojrzenie sięga dalej, ponieważ pojmuje działanie Boga, który jest wierny swojemu przymierzu i swym obietnicom” (n24).
3. Uwierzyć znaczy otworzyć się na miłość
Druga ważną rzeczą jest mianowicie to, że wiara wyraża się w miłości. Żywa wiara przeradza się zawsze w miłość, staje się miłością. Całe życie Jezusa była jednym wielkim darem miłości. Z miłości uczynił największe przykazanie. Na potwierdzenie tego sam oddał za nas swoje życie na krzyżu. Wiara jest więc nieodłącznie związana z miłością. Miłość to nieustanne dawanie siebie innym. „W wierze Chrystus nie jest tylko Tym, w którego wierzymy, najwyższym objawieniem miłości Bożej, ale także Tym, z którym się jednoczymy, aby móc wierzyć” (LF n. 14).
Kiedy mówimy o miłości, przychodzi nam z pomocą wasza Patronka, św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Kiedy wstąpiła do klasztoru, wiele zastanawiała się jakie jest jej powołanie. Jezus ją powołał do życia kontemplacyjnego, ale to nie zaspakajało jej pragnień. Zastanawiała się, medytowała i szukała odpowiedzi. Żyła wiarą i pragnęła ją pełniej wyrazić w swoim życiu. Aż pewnego dnia, jak zanotowała w swoich zapiskach, natrafiła na dwunasty i trzynasty rozdział pierwszego Listu do Koryntian, gdzie jest mowa o mistycznym ciele Kościoła. Św. Paweł mówiąc o Kościele porównuje go do ciała ludzkiego, w którym każdy członek ma soje miejsce i swoją funkcję. Każdy z członków potrzebuje drugiego do dobrego funkcjonowania… Podobnie jest i z Kościołem, który jest ciałem mistycznym. Każdy z nas jest członkiem tego mistycznego ciała. „Wówczas zrozumiałam że miłość jest istotą mojego powołania - napisała. Zrozumiałam, że jeśli Kościół jest ciałem złożonym z wielu członków, to nie brak w nim członka najbardziej szlachetnego i koniecznego; zrozumiałam, że Kościół ma serce pałające gorącą miłością. Zrozumiałam, że jedynie miłość porusza członki Kościoła i że gdyby ona przypadkiem wygasła, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej. Zrozumiałam, że miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca, słowem miłość jest wieczna.”
Jesteśmy stworzeni do kochania. Bez miłości nie można żyć. Gdyby zabrakło tej miłości, ustałoby chrześcijańskie życie.
4. Wierzyć znaczy służyć
I tak docieramy do trzeciej sprawy wiązanej z wiarą. Przypomina ją św. Jakub w swoim Liście: „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? /…/ Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.” (Jk 2 14).
Wiara bez uczynków jest martwa. Jeśli powiedzieliśmy wcześniej, że autentyczna wiara staje się miłością, a miłość jest służbą drugiemu człowiekowi, to nie może być inaczej. Nie można mówić, że się wierzy, a potem nie dostrzega się drugiego człowieka w potrzebie. Mówię, że wierzę, a nie mam czasu by odwiedzić chorego, zaniedbuję starszych rodziców, nie jestem w stanie podzielić się z głodnym. Na Sądzie Ostatecznym będziemy sądzeni właśnie z miłości: „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić…”.
Św. Teresa choć nigdy nie opuściła swojego klasztoru została ogłoszona patronką misji dlatego, że całe swoje życie klasztorne, swoje modlitwy, swoje cierpienia, swoją skromną posługę, swoje trudności nieustannie składała w ofierze za misjonarzy i za misje.
Za przykładem uczniów Jezusa i św. Teresy potrzebujemy i my nieustannie powtarzać: Panie przymnóż nam wiary! Nie chce marnować naszego życia, ale je tak wykorzystać, by było zadatkiem życia wiecznego dla nas ale też i dla innych.
Konkludując to nasze rozważanie, chciałby je zakończyć słowami z drugiego dzisiejszego czytania. Św. Paweł zwraca się do Tymoteusza mówiąc: „Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia” (Tm 1, 8). Oby nam zawsze towarzyszyły te właśnie Boże dary: moc i miłość oraz trzeźwe myślenie w każdej chwili naszego życia. Amen.