Największe Przykazanie
Czcigodny Ojcze Prowincjale wraz z całą wspólnotą Paulińską,
Drodzy Bracia w Kapłaństwie, Siostry zakonne, Osoby konsekrowane,
Szanowni przedstawiciele miejscowej Polonii,
Drodzy czciciele Matki Bożej Częstochowskiej,
Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia, obecni tu, w duchowej stolicy Polonii, na tej dzisiejszej uroczystości i łączący się z nami za pomocą mediów, które również pozdrawiam.
W dialogu, jaki usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, z ust uczonego w Piśmie pada pytanie skierowane do Jezusa: Nauczycielu jakie jest pierwsze i najważniejsze ze wszystkich przykazań?
Jak na ówczesne czasy pytanie to było całkiem retoryczne, bo każdy wierzący mieszkaniec ówczesnej Palestyny znał je na pamięć. Uczył się go w domu, szkole, w Synagodze, odmawiał każdego dnia w modlitwie.
Dlaczego więc je zadał?
Z doświadczenia wiemy, że wiedzieć nie oznacza jeszcze czynić, zachowywać, czy żyć według czegoś. Także Jezus często wypominał faryzeuszom i uczonym w Piśmie, że przynaglali innych do zachowywania Prawa i przykazań, ale sami tego nie czynili. Jezus nie ignoruje pytania uczonego w Piśmie, ale stara się pobudzić go do dania odpowiedzi ze świadomością, która angażuje umysł, serce, duszę i ciało.
Z perspektywy czasu chciałoby się powiedzieć, że pytanie postawione przez uczonego w Piśmie jest potrzebne również i dla nas. Żyjemy w czasach bardzo ciekawych, w których nie brakuje wielkich wyzwań i wielkich osiągnięć. W dobie wielkiego postępu cywilizacyjnego, ogromnego rozwoju technologicznego, wolności, która przekracza wszystkie granice, spotykamy mnóstwo różnych głosicieli nauk, ideologii, filozofii a nawet teologii, które często są zwodnicze i sprzeczne z nauczaniem Jezusa i Ewangelią. Pytanie uczonego w Piśmie wydaje się więc uzasadnione i bliskie współczesnemu człowiekowi, który pyta: jaka jest najważniejsza zasada, jaka jest prawda, którą należy się kierować? Na gruncie wiary to pytanie brzmi: „Jakie jest pierwsze i najważniejsze przykazanie”.
W tej różnorodności poglądów, nauk i przesłań, światłem oświecającym nam drogę do prawdy są słowa z dzisiejszej aklamacji przed Ewangelią: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ociec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego” (J 14,23)
Te słowa dotykają istoty naszego chrześcijańskiego życia. Mówią najpierw, że nie jesteśmy ludźmi z przypadku, ani pozbawionymi przyszłości. Zostaliśmy kiedyś powołani do czegoś ważnego: Mamy przed sobą cel jedyny i niepowtarzalny oraz drogę do jego zrealizowania. Tym podstawowym celem i jednocześnie misją jest: miłować i w tej miłości się zbawić!
Ta prawda szczególnie wybrzmiewa w klimacie obecnych dni liturgicznych, w których obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych oraz wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Uroczystość Wszystkich Świętych niesie w sobie gorące zaproszenie, aby na chwilę oderwać się od rzeczy przyziemnych i spojrzeć w niebo, bo tam jest cel naszego ziemskiego życia. Zaprasza, abyśmy pomyśleli o tych, którzy tam już są.
Wiedzieli o tym pierwsi chrześcijanie, udający się na groby swoich przyjaciół i bliskich. Szli do swoich, którzy jeszcze niedawno z nimi się modlili, przeżywali obawy wobec prześladowań i żywili wielką nadzieję na spotkanie z Chrystusem. Wybierając się na cmentarz mówili: „Idziemy na miejsce oczekiwania na zmartwychwstanie naszych braci i sióstr”. Ciągle czuli więź miłości, której nawet męczeńska śmierć nie była w stanie zerwać. Żywili przekonanie, że świadectwo krwi przelanej za wiarę prowadzi prosto do nieba. To wzbudziło pierwsze przejawy kultu, wspomnień i oznaczenia miejsc spoczynku ciał męczenników. Chrześcijanie już wtedy byli przekonani, że święci gdzieś są, że niebo przyjęło ich bliskich.
To prawda, że niebo jest dla nas wciąż tajemnicą. Nie możemy jej głębiej poznać ani wyobrazić sobie, bo jesteśmy ograniczeni przez nasz wymiar ziemski – przez cielesność i zmysłowość. Pozostaje więc wierzyć zapewnieniom Jezusa, który mówił, że „w domu Ojca jest mieszkań wiele”; jak również św. Pawłowi, który w swoim liście do Koryntian, rozbudza nadzieję mówiąc: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9), oraz: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz” (1 Kor 13,12).
Tę tajemnicę w pełni poznali ci, którzy już do nieba dotarli. To ludzie „święci”. Święci to nie tylko ci, których Kościół wyniósł na ołtarze i którym teraz oddajemy cześć. Święci to wszyscy, których Bóg oczyścił z grzechów i kar za grzechy, i przyjął do swojej chwały. Jan Apostoł opisuje w Apokalipsie, że widział niebo otwarte, a w nim „wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem” (Ap 7, 9).
„Wielki tłum”, który ujrzał umiłowany Uczeń Jezusa, to wszyscy Święci: męczennicy i wyznawcy. Kiedyś, jak ufamy, również i my ujrzymy wspomniany ów „wielki tłum” i rozpoznamy w nim wielu naszych znajomych: może osobę, która mieszkała drzwi obok, sąsiada, może tego bezdomnego z ulicy, który każdego dnia prosił o jałmużnę, może tę staruszkę, która zawsze była uśmiechnięta, może kapłana z parafii, u którego lubiłem/lubiłam się spowiadać, słuchać jego kazań, siostrę zakonną, która uczyła w przedszkolu lub była pielęgniarką w szpitalu, może mojego ojca, matkę, siostrę, brata!
Świętość nie jest przywilejem wybranych, lecz darem dla wszystkich. Wszyscy są wezwani do świętości. Świętość to nasza przyszłość. Każdy z nas tu obecnych jest do niej wezwany, bo za każdego z nas Jezus Chrystus umarł na krzyżu. W tym względzie św. Paweł nie pozostawia nam żadnych złudzeń, gdy przypomina, że Bóg nas wybrał w Chrystusie Jezusie, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,5).
Skoro świętość jest celem naszego życia, to pytanie: jak ją osiągnąć? I właśnie tu przychodzi nam z pomocą dzisiejszy dialog uczonego w Piśmie z Jezusem i pytanie o największe i najważniejsze przykazanie. Jezus przypomina, że zostało ono zapisane w Księdze Prawa. Bóg, ustami Mojżesza, przekazał je swojemu ludowi na progu ziemi obiecanej. Jest ono najważniejszym przesłaniem Bożym. Brzmi następująco: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu” (PwP 6,4-7).
To samo przykazanie Jezus przekazał swoim uczniom, a więc nam wszystkim, dając do zrozumienia, że drogę ku świętości otwiera nam właśnie miłość. Bóg więc nie pozostawia cienia wątpliwości: sens naszego istnienia jest w miłości, a źródłem tej miłości jest On sam. Bóg daje nam mądrość, abyśmy tę miłość poznali i nią żyli.
Druga część najważniejszego przykazania dotyczy miłości bliźniego. Potwierdza to Jezus w dialogu z uczonym w Piśmie, mówiąc: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, cała swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”, a „bliźniego swego jak siebie samego” (Mk 12,30-31).
Ale czy tak określona miłość jest możliwa? Czy Jezus przypadkiem nie przesadził, domagając się od nas tak wielkiej miłości nie tylko Boga, ale i bliźniego?
Nie, nie przesadził. Co więcej, swoim życiem pokazał nam, że miłość to nie tyle uczucie, co konkretna postawa względem Boga i drugiego człowieka. Wzór tej miłości jest w Bogu. Bóg umiłował nas i w Jezusie Chrystusie stał się człowiekiem, aby nam tę miłość objawić. Z miłości do nas przyszedł w betlejemskim ubóstwie. Potem przemierzał palestyńskie dróżki, miasta i miejscowości, aby opowiadać o miłości Boga do człowieka, na jej potwierdzenie czynił znaki i cuda. Na koniec okazał swoją bezgraniczną miłość do nas przez to, że umarł na krzyżu.
Świętość jest darem miłości, którego nie można zakopać, który należy w sobie rozwijać przez modlitwę, przyjaźń z Jezusem, poprzez zachowywanie przykazań, szacunek dla życia i drugiego człowieka, poprzez uczciwość, solidność, postawę służebną, czystość moralną. Przykładne życie wiary stało się równie ważną drogą do nieba co męczeństwo. Tutaj nie świadczy krew, a codzienne decyzje w zgodzie ze swoim powołaniem. To raz jeszcze przypomina nam o powszechnym wezwaniu do świętości.
W Ewangelii na uroczystość Wszystkich Świętych Jezus mówi, że ta świętość jest udziałem wielu już tu na ziemi i nazywa ich wprost błogosławionymi, czyli tymi, którzy za życia dotykają nieba. Błogosławieni to żyjący w Bogu. Jezus więc zalicza do nich:
- „ubogich w duchu”, czyli tych, którzy nie tyle myślą o zabezpieczeniu sobie dóbr materialnych, ile o nagromadzeniu dóbr duchowych;
- zalicza „doświadczonych smutkiem”, którzy w chwili zbliżającej się śmierci swojej i bliskich, czy innych wielkich trudności i cierpień, potrafią wszystko zawierzyć Bogu;
- nazywa błogosławionymi „cichych”, którzy dobrem odpowiadają na przemoc, którzy są bezbronni i nie uciekają się do siły, lecz głoszą pokój;
- do błogosławionych zalicza „tych, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”, dla których wola Boża jest ważniejsza od woli własnej; którzy nie idą za radą występnych, lecz pozostają wierni prawu Bożemu;
- w oczach Jezusa tytuł błogosławionych zdobywają osoby „miłosierne”, czyli ci, którzy śpieszą z pomocą potrzebującym, którzy są wrażliwi na biedę ludzką pod każdą postacią; którzy nie przechodzą obojętnie obok człowieka w potrzebie, w trudnościach;
- błogosławieni dla Jezusa to ludzie „czystego serca”, którzy są przejrzyści, nie zakłamani, wierni nauce Bożej, uczciwi w życiu, którzy nie biegną bezrozumnie za fałszywymi nowinkami, ale są moralnie wierni nauczaniu Jezusa, którzy bronią i strzegą życia jako największego Bożego daru;
- do błogosławionych Jezusa zalicza „czyniących pokój” i żyjących pokojem, tych, którzy wnoszą pokój do swoich rodzin, którzy szerzą pokój w grupach społecznych, miedzy narodami, którzy działają na rzecz pojednania i budowania więzi międzyludzkich;
- wreszcie Jezus nazywa błogosławionymi tych, „którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości” oraz którzy cierpią z powodu przynależenia do Niego.
W świetle tych słów Boskiego Nauczyciela, widzimy, że droga do świętości jest naprawdę szeroka i możliwa dla wszystkich. Jezus Chrystus każdemu daje szansę okazania miłości. Właśnie dlatego papież Franciszek tak jasno przypomniał w Ewangelii gaudium: „Być uczniem, znaczy być zawsze gotowym, by nieść innym miłość Jezusa i dokonuje się to spontanicznie w jakimkolwiek miejscu, na ulicy, na placu, przy pracy, na drodze” (EG 127).
Ojciec Święty dołożył jeszcze jedną możliwość, jeszcze jeden typ drogi do świętości. Po znanych już męczeństwie i przykładnym życiu wskazaniami Ewangelii drogą do nieba jest też ofiarowanie z miłością własnego życia za bliźnich. Otwiera to drogę kanonizacji dla osób, które żyły i poświęcały się z miłości dla bliźnich.
Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia! Słusznie, że w uroczystość Wszystkich Świętych Apostoł Jan woła do nas: Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (1 J 3, 18)”. Bo o miłości można długo mówić, ale lepiej ją czynić.
Potrzebę życia miłością potwierdza również wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Przypominamy sobie polskie cmentarze i groby naszych przodków, w różnych miejscach naszej Ojczyzny. Patrząc na rozsiane po całej ziemi groby zmarłych, uświadamiamy sobie, że życie szybko przemija. To tylko kwestia czasu, kiedy staniemy przed Bogiem, aby się rozliczyć z otrzymanego w darze życia. U Boga nie liczą się znajomości, tytuły, status społeczny, przynależność etniczna, lecz żywa wiara w Jezusa, gorąca miłość, która z niej się wywodzi i rodzi obfitość dobra w postaci konkretnych czynów. Jest zatem bardzo ważne, aby nasze „ziemskie teraz” przeżyć dobrze, w miłości, bo ono kiedyś będzie świadczyć o nas, że należeliśmy do Jezusa.
Stoimy więc wszyscy na progu „ziemi obiecanej”, znaczy w przededniu naszego zbawienia. Żyjemy między przeszłością a przyszłością. Ponad nami są uchylone drzwi nieba, a my jesteśmy na ich progu. Kluczem do otwarcia tych drzwi i prawem do ich przekroczenia jest Boże polecenie: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”, a „bliźniego swego, jak siebie samego”.
Wszyscy ten klucz otrzymujemy, ale skorzystanie z niego i otwarcie drzwi zbawienia zależy od nas. Drogi Bracie, Droga Siostro! Niebo jest też dla ciebie! Jezus poniósł śmierć na krzyżu również za Ciebie, aby Ci dać nadzieję zbawienia. „Miłuj Pana, Boga twojego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”, a „bliźniego swego, jak siebie samego”. Amen.