Miłość nie pamięta złego!
„Jeżeli miłujemy się wzajemnie,
Bóg w nas mieszka i miłość ku niemu jest w nas doskonała” (1 J 3)
Czcigodny Księże Infułacie, kustoszu „Sanktuarium Piaśnickiego” wraz z wszystkimi obecnymi tu kapłanami,
Szanowni przedstawiciele władz państwowych i samorządowych,
Siostry zakonne, osoby konsekrowane,
Bliscy, przyjaciele i rodziny pomordowanych w lasach piaśnickich,
Poczty sztandarowe,
Siostry i Bracia, Szanowni Goście!
Zacytowany na wstępie werset pochodzi z aklamacji przed Ewangelią. Jest w nim zawarte największe przesłanie Boże skierowane do nas ludzi wszystkich epok i czasów, przestrzeni geograficznych i kultur, państw i ras ludzkich. Zawiera ono pragnieniem Boga, abyśmy się wzajemnie miłowali jak On nas umiłował. To przesłanie, pozostawione nam jako największe Przykazanie, dotyczy wszystkich przez wszystkie wieki aż do skończenia świata. Jest ono ponadczasowe i ponadkulturowe. Jest zakodowane w sanktuarium każdego człowieka – w jego sumieniu i sercu.
Pismo Święte tę miłość określa słowem „agape” i rozumie jako troskę człowieka o człowieka, posługę dla drugiego, poszukiwanie dobra osoby, wyrzeczenie, gotowość do poświęcenia, poszukiwanie drugiej osoby (por. DCE 6).
To szerokie określenie „agape” jako wielowymiarowe „zatroskanie o drugą osobę” ma swoje źródło w Bogu, który po grzechu pierworodnym nie przestał kochać człowieka lecz podjął trud szukania go, aby mu pomóc wyzwolić się ze skutków grzechu. Kulminacyjnym momentem tego szukania człowieka jest wcielenie w ludzka naturę Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, który przyszedł do nas, aby zaświadczył o tej miłości. Swoim życiem Jezusa pokazał, że miłość to nie idea, ani sentyment, ani też potrzeba, która zmienia się w zależności od potrzeby, czy okoliczności. To Boże pragnienie – napisał papież Benedykt XVI – przybiera konkretną „formę poprzez fakt, że w Jezusie Chrystusie sam Bóg poszukuje «zaginionej owcy», ludzkości cierpiącej i zagubionej. Gdy Jezus w swoich przypowieściach mówi o pasterzu, który szuka zaginionej owcy, o kobiecie poszukującej drachmy, o ojcu, który wychodzi na spotkanie marnotrawnego syna i bierze go w ramiona, wówczas wszystko to nie sprowadza się tylko do słów, lecz stanowi wyjaśnienie Jego działania i bycia” (DCE 12).
Wczytując się w Ewangelię widzimy jasno, że to co Jezusa nauczał, wyrażał swoją postawą. Wychodził ku wszystkim, szukał zagubionych, podnosił na duchu zgnębionych, umacniał nadzieję upadających, uzdrawiał i leczył duchowo i cieleśnie, nawet wskrzeszał, a na koniec oddał za nas ludzi swoje życie na krzyżu. W krzyżu ta miłość osiągnęła swój kulminacyjny moment. Przez krzyż zostaliśmy ostatecznie wyzwoleni z niewoli grzechu i uczynieni „nowym stworzeniem” – jak przypomina św. Paweł. Stąd Jezus ma prawo żądać i oczekiwać od nas wzajemnej miłości, ma prawo domagać się, byśmy się wzajemnie miłowali.
Jesteśmy wezwani, aby tę fundamentalną zasadę naszego życia przemieniać w codzienne postępowanie, w konkretną postawę jeden względem drugiego. Z pewnością zadanie to jest trudne i wymagające. Nie jest jednak niemożliwe. Wymaga tylko odwagi i determinacji. A jak je realizować, podpowiada nam św. Paweł Apostoł w liście do Koryntian. Najpierw podkreśla, że bez miłości nie ma życia, nie ma współpracy z Bogiem, nie ma otwarcia się na drugiego człowieka. Potem dodaje, że miłość jest największym darem, bo buduje głęboką i pełną przyjaźni relację człowieka do człowieka, bo „jest cierpliwa, jest łaskawa, bo nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1 Kor 13, 4-7).
Trudno się więc nie zgodzić ze św. Teresy, że tak przeżywana miłość „jest sercem wszystkiego”. Taka jest miłość! Taką właśnie miłością Bóg pragnie napełniać serce każdego człowieka. W człowieku, który przyjmuje tę miłość, zamieszkuje sam Bóg, by ją jeszcze bardziej umacniać i czynić jeszcze bardziej owocną. Ma całkowitą rację papież Benedykt XVI, który mówi: „kto zmierza ku Bogu, nie oddala się od ludzi, ale staje się im prawdziwie bliski” (DCE 42). Prawdziwa miłość polega właśnie na tym, że „kocham w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam”/.../. Miłość pomaga mi przenikać „to, co zewnętrzne w drugim człowieku” i dostrzec „jego głębokie wewnętrzne oczekiwanie na gest miłości, na poświęcenie uwagi /…/. W tym właśnie przejawia się niezbędne współdziałanie między miłością Boga i miłością bliźniego” (DCE 42).
Absurdem więc i brakiem rozumu byłoby odrzucenie tej miłości i wybieranie innej drogi. A jednak tak się dzieje. Historia pokazuje, że na przestrzeni wieków wciąż pojawiają się ci, którzy tę miłość negują i odrzucają. Być może nie zdają sobie sprawy z tego, że gdy zabraknie miłości, w sercu rodzi się pustaka, którą zagospodarowuje egoizm, rządza dominowania i stanowienia samemu o tym co jest dobre a co złe, a w konsekwencji przemoc i agresja. Jakże nie doszukiwać się w tym złudnej sugestii, jaką szatan podsuwał pierwszym rodzicom: „gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,5).
Człowiek niejednokrotnie ulega tej fałszywej obietnicy i chce zawładnąć Bogiem, chce zająć Jego miejsce, być jak Bóg, wiedzieć jak Bóg, decydować jak Bóg. Taka właśnie ideologia przyświecała oprawcom niemieckim, którzy rozpętali drugą Wojnę Światową, tworzyli obozy koncentracyjne, jak: Stutthof, Auschwitz, Treblinka, Buchenwald, Sachsenhausen i dziesiątki innych, rozsianych po całej Europie. Stworzyli ideologię wyższości, która dla innych oznaczała śmierć. Ona motywowała ich do zamieniania obozów koncentracyjnych w fabryki śmierci i zagłady. Ta ideologia pobudzała ich do eliminowania w lasach piaśnickich, stutthowskich i niezliczonych innych miejscach, dziesiątek i setek tysięcy niewinnych osób. Dlaczego? Chcieli być jak Bóg ale bez miłości i bez miłości decydować o życiu lub śmierci innych! Wydawało im się, że zawładnęli Bogiem: „Got mit uns” – „Bóg z nami” – chełpili się. W swojej ideologicznej przewrotności posunęli się do okrutnego bluźnierstwa wobec Boga, przypisując Mu nieludzkie zbrodnie, którymi tak obficie naznaczyli ziemię naszej ojczyzny, Europy, a w pewnym sensie nawet świata.
W imię tej ideologii, pełnej nienawiści i pogardy do wiary, Kościoła, wierzących mieszkańców naszego polskiego Pomorza, niemieccy żołnierze zamienili lasy piaśnickie w pole dramatycznego zmagania się śmierci z życiem. Uczynili tę ziemię golgotą nieludzkiego i okrutnego cierpienia tysięcy ofiar: starców i chorych, całych rodzin, matek, dzieci a nawet niemowląt. W upojeniu alkoholowym i narkotykowym, z niesłychaną agresją pastwili się nad swoimi ofiarami aż do zadania śmierci. A gdy ta nastąpiła, umęczone i zmaltretowane ich ciała wrzucali do zbiorowych dołów śmierci. Było ich tu aż 35 z blisko 14 tyś. zwłok ludzkich! A jakby tego było jeszcze mało, pod koniec wojny, dla zatarcia wszelkich śladów, Niemcy rękami więźniów ze Stutthofu odkopali doły i spalili resztki ludzkich ciał.
Dziś mając na uwadze ten wielki dramat trzeba wołać nie tylko „nigdy więcej wojny”, ale również nigdy więcej życia bez miłości, świadomi słów papieża Benedykta XVI prawda, że tylko ten „kto zmierza ku Bogu, nie oddala się od ludzi, ale staje się im prawdziwie bliski” (DCE 42). Właśnie w świetle tej prawdy, na tej piaśnickiej górze Golgoty wyrosło wiele pięknych kwiatów miłości. Wyrosły pięknie kwitnące, wydające zadziwiającą woń, a ich uosobieniem jest bł. Alicja Kotowska, wyniesiona do chwały ołtarzy 25 lat temu wraz ze 108 innymi męczennikami drugiej wojny światowej. Nie zapominamy też o tych, którzy zginęli w Sttuthofie, a którym przewodzą błogosławieni kapłani naszej archidiecezji: Marian Górecki, Bronisław Komorowski, Władysław Miegoń i Franciszek Rogaczewski.
Wszyscy oni wznieśli się na górę Bożej miłości i stanęli po stronie życia, po stronie Jezusa Chrystusa, aby podobnie jak On, w tak okrutnych warunkach upodlenia i upokorzenia, pokazać godność ludzkiego życie. Umierali z godnością, świadomi, że idą na spotkanie z miłosiernym Bogiem. Wymowne w tym względzie jest świadectwo bł. Alicji, która na krótko przed wojną wyznała: „Czy to nie wszystko jedno, gdzie ciało będzie leżało? Chciałabym aby nikt o mnie nie wiedział! Przecież chodzi o to żeby móc połączyć się z Bogiem. A to jest wszędzie możliwe i we wszystkich okolicznościach. W Nim żyć, zatopić się jak kropla w oceanie Jego miłosierdzia – to wielkie moje pragnienie”.
To wzruszające pragnienie s. Alicji w pełni się ziściło. Nie ma własnego grobu, ale jest cała w Bogu. Zatopiła się w oceanie miłosierdzia Bożego, aby z niego wynurzyć się jak drogocenna perła. Złączyła się z Chrystusem na zawsze, aby orędować i wstawiać się nie tylko za nami ale i za swoimi oprawcami. Bo przecież, jak zauważył papież Benedykt XVI: „kto zmierza ku Bogu, nie oddala się od ludzi, ale staje się im prawdziwie bliski”.
Tu, w tym przedziwnym sanktuarium piaśnickim jej świadectwo przypomina o wartości życia ludzkiego i konieczności napełnienia go miłością Bożą. Ona i wszyscy „piaśniccy „męczennicy - jak ktoś zauważył - nie zabiegali o to jak widzą ich Niemcy, ale jak widzi ich Bóg, jak oni widzą samych siebie w świetle dokonanego wyboru, w obliczu zbliżającej się śmierci, kierując się wartościami takimi jak wolność, prawda, niepodległość, pokój, sprawiedliwość”.
Tym świadectwem wyznaczają nam przyszłość i przestrzegają, aby nie ulegać ideologiom totalitarnym, które niszczą to, co człowiek z trudem buduje. One wciąż niestety powracają, posługują się tylko nowym, bardziej przyjemnym dla ucha słownictwem, odwołując się często do prawa człowieka do wolności, do samostanowienia, do samodecydowania, do samookreślania. W imię tej wolności odrzucają Boga, wiarę, prawdę obiektywną, a także tradycję, by w ich miejsce ustanawiać własną prawdę i własne prawa. Chcą być jak Bóg i decydować kto ma a kto nie ma prawa do życia. Negowanie prawa do życia poczętej w łonie matki niewinnej ludzkiej istocie jest wielkim bezprawiem, nie mówiąc już o tym, że nasz polski naród się wyludnia i potrzebujemy nowych pokoleń, by się dalej rozwijać. Przesłaniem sanktuarium piaśnickiego jest więc nie zabijaj, nie powiększaj istniejących już cmentarzy, nie pomnażaj cierpienia niewinnych istnień ludzkich, lecz troszcz się o życie od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Nie ulegaj nienawiści, lecz napełniaj swoje serce miłością Boga i bliźniego.
Nad piaśnickimi grobami unosi się wolanie tysięcy ofiar: umarliśmy, aby oni żyli, pozwólcie im żyć!
Przybywając do tego piaśnickiego sanktuarium męczeństwa, zatrzymajmy się w zadumie nad sensem życia, nad głębią miłości Boga i człowieka, nad umiłowaniem własnej ojczyzny, jej kultury i języka. Zapytajmy bł. Alicję Kotowską o sens jej męczeńskiej śmierci. Amen.